Malkontenci wszystkich krajów łączcie się!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Miejsce dla zawodowych malkontentów: meneli, artystów i filozofów. Zamknięte między hasłami bez wyjścia i bez powrotu, o szyldzie z wyklejonych na ścianie wypalonych petów. Mała pomalowana w depresyjną czerń knajpa, która otwiera się o godzinie, o której Kopciuszek musi już uciekać z baru.

Albo: rzeźba do której się wchodzi, lub wraca, ze wszystkim co boli w życiu, niby do chtonicznego łona. Wyposażonego w niezbyt czyste kontuary i bar, wyściełane czarnym papierem ściernym. I gdzie można palić, o czym dobitnie świadczą walające się w kryształowych popielnicach i na podłodze niedopałki. Chłodne światło lampy z neonowych liter, z których być może można ułożyć nazwę Café Cioran, odbija się w lustrach wiszących nad kontuarami. Nie jest to praca, która by cokolwiek pokazywała. Jeśli już, jest to rzeźba towarzyska. Czarny hymn nieproduktywności.

Albo: Rozgrywająca się w ciemnym wnętrzu wolnomyślicielska opera na widzów, czarnoskórego nieuprzejmego barmana (w postać którego wcielił się aktor Mikołaj Woubishet) oraz alkohol, w dziewięciu powtarzających się według tego samego schematu aktach. Widzowie wpływają do czarnego akwarium i wydają z siebie dźwięki (gwar), którego są też odbiorcami. Zza sztucznej juki osadzonej w donicy zalanej betonem, w niskiej rozdzielczości smutno uśmiecha się Soren Kierkegaard. Cześć osób pali, część spożywa %%, zaduch jest niemiłosierny. Dźwięki przetaczają się w nieskoordynowany sposób, niczym głosy wywołane syndromem Tourette’a w operze Perfect Lives Roberta Ashleya. Niektórzy sięgają po książki ułożone w biblioteczce. Na szczęście, wszystkie są przycięte mniej więcej w 3/4 szerokości, by równo leżały na półce grzbietami. Ot, powtórzenie dość radykalnej aranżacji jednej z warszawskich restauracji, w przestrzeni sztuki, gdzie ten sam gest z barbarzyńskiego staje się interesujący. Tyn bardziej, że biblioteka zawiera zbiór egzystencjalnej i nihilistycznej literatury i filozofii, czy może przekrój przez nie. No więc książek oczywiście nie da się czytać, albo da się w 3/4 co nie przeszkadza temu, by na koniec okazało się, że ileś z nich zostało wyniesione. Miłej lektury. Pechowcy, którym udało się wylosować lokalną walutę (płatność tylko w Powidokach), wymieniając swój niefart na monetę (tzw. przegrywasz – zażywasz), pochłaniają kolejne szklanki Gorzkich Łez czy Niemocy, siedzą, rozmawiają lub korzystają z ustępu pełnego toaletowej poezji sprzecznej z normami współżycia społecznego. Ktoś obmacuje blok skłębionej plasteliny o ciemnych barwach zalegającej na barze. Komuś nie chce zapalić się papieros. A potem upływa godzina i kurtyna opada, i wszyscy w nieuprzejmy sposób zostają wyrzuceni przez ochronę na zewnątrz.

Mogą być Państwo urażeni.

 

Killjoys of the world unite!

 

A place for professional malcontents: hobos, artists, philosophers. Contained between two headwords: No Way Out and No Return, with a signboard made of cigarette butts glued onto the wall. A small bar painted with depressive black, that opens at time, when Cinderella must leave the gig.

Or: a sculpture that one enters, or returns to with everything that is painful in life, like to a chtonic womb. Fitted with not-so-clean counters and a bar, all covered in black sandpaper. And where one can smoke, which is told by countless cigarette butts in crystal ashtrays and on the floor. Cold light of the lamp made of neon letters, that may form the name Café Cioran, reflects in the mirrors hanging over the counters. It is not a work that would show anything. It is more of a gregarious sculpture. A black anthem of unproductivity.

Or: a freethinkers’ opera cast in a dark interior, composed of spectators, the black, inconsiderate barman, (played by an actor Mikołaj Woubishet), and alcohol, all in nine acts, that play out according to the same scheme. People swim into a black aquarium and produce sounds (buzz), of which they are as well spectators. From behind of a fake yucca planted in a pot filled with concrete, Soren Kierkegaard sends a sad, low resolution smile. Some people smoke, other drink, stuffiness is overpowering. The sounds resonate in an uncoordinated way, like voices caused by the Tourette’s syndrome in Robert Ashley’s Perfect Lives opera. Someone reaches for books displayed in a bookcase. Luckily, all of them are cut in about 3/4 of their width so their backs would stand evenly on the bookshelf. A way to repeat quite radical interior design of one of Warsaw’s restaurants, inside the sphere of art, where the same action turns from barbaric into interesting. Especially, because the bookcase contains a selection of existential literature and philosophy, or a cross-section through them. So obviously the book are unreadable, or readable in 3/4ths, which didn’t stop some people from swiping them. Nice reading. The unlucky that managed to win the local currency (all transactions in Powidoki – Afterimages) exchanging their jinx for a coin (aka You Loose – You Use), drink subsequent glasses of Bitter Tears or Malaise, sit, talk, or use a rest room full of toilette poetry conflicting with norms of social behavior. Somebody’s cigarette won’t light up. An then, time is up, curtain falls, and everyone gets to be thrown out by the security in a inconsiderate manner.

You may be offended.

%d bloggers like this: