Lot był opóźniony. Wiedziałem, że na tranzycie mam jeszcze wystarczająco dużo czasu, by zamówić kawę i nie oblać się nią w pośpiechu, a za mało by znaleźć inną kawiarnię. Więc Starbucks. Siadłem z kubkiem Americano w dłoni na plastikowym krześle, które od razu dopasowało się do mojego kształtu, i wlałem w siebie pierwszy łyk. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Delikatna nuta tektury wyczuwalna w bukiecie smakowym nadal stanowiła znak rozpoznawczy tej sieci. Lecz nie to przykuło moją uwagę. W kofeinowej przestrzeni kosmicznej lekko falował błękit kuli ziemskiej. Raz po raz próbowałem ją połknąć, ale pojawiała się ponownie, za każdym razem gdy odstawiałem kubek na blat stolika, póki nie ukazało się w nim tekturowe dno.
Tranzyt na Tycho, jest w zasadzie nie do odróżnienia od dowolnego ziemskiego lotniska. Może z tą różnicą, że za szklanymi oknami kopuły geodezyjnej terminalu panuje wieczna noc, a na niebie, nad księżycowych horyzontem wschodzi i zachodzi ziemski glob. Teraz znajdował się blisko swego zenitu.
Ciepły głos, podobny do głosu Jana Suzina zaanonsował w esperanto, że boarding na mój prom już się rozpoczął. Najwyższy czas wrócić na ziemię.
Things that float in coffee
The flight was delayed. I knew that i had enough time at transit to order me a coffee without dousing myself with it in a rush, and not enough to find another coffee joint. So Starbucks it is. With the cup of Americano in hand I sat in a plastic chair that immediately adjusted itself to my shape, and downed the first sip. Some things don’t change. A subtle note of cardboard palpable in the bouquet still emerged as a trademark of this chain. But it wasn’t that, what drew my attention. The sky-blue of earth globe floated within the caffeinated cosmic space. Over and over again I tried to swallow it, but it reappeared each time that I put the cup back onto the table’s surface, until the cardboard bottom showed up.
The transit area at Tycho is effectively indistinguishable from any other Earth’s airports. Maybe with the exception that outside the terminal geodesic dome’s glass panels there is endless night, with earth globe rising and setting over the moon’s horizon. Now it was close to its peak.
A warm voice, similar to Jan Suzin’s voice, announced in Esperanto that boarding for my shuttle has begun. It was high time to get back to Earth.