Dla Ciebie spalam się

 

 

Brak pracowni jest dobrym punktem do postawienia pytania: po co właściwie jest pracownia.

Pierwsza, niezbyt precyzyjna odpowiedź, że do robienia sztuki.

Jest w tym prawda o tyle, że w pracowni coś powstaje jako mimowolny podatek od spędzonego czasu, co często jest sposobem na uzasadnienie przed samym sobą regularnego przebywania tam, w stanie, który ludzie obarczeni przekleństwem pracy zwą bezczynnością.

Nie jest to jednak ani odpowiedź po co jest, ani tym bardziej co się tam robi.

Bardziej jak cel sam w sobie, przebywanie w pracowni przyjmuje zawsze formę jakiegoś działania, racjonalnego lub racjonalności pozbawionego: spania, bujania się na krześle, temperowania ołówków, aż znikną, zwisania głową w dół patrząc jak strużka śliny płynąca z ust formuje kałużę na podłodze, palenia papierosów jeśli się je pali, niepalenia papierosów skoro się już ich nie pali, mierzenia rzeczy, rozmawiania z innymi, rozmawiania z innymi w głowie, robienia planów, przygotowywania jedzenia, jedzenia, robienia herbaty i kawy i ich picia, malowania ścian i podłóg na biało, zbijania szaf na prace, kolekcjonowania narzędzi, gwoździ, śrubek i nakrętek, zbijania opakowań na prace, układania farb na stole, przeglądania notatników, sprawdzania Fejsbuka, zakładania i zdejmowania odzieży roboczej, spotykania się. Nade wszystko zaś: gapienia się.

Pracownia jest miejscem, gdzie można bezkarnie i z premedytacją gapić się na cokolwiek w sposób szczery, przyjacielski, chamski, nachalny, nagabujący, zimny, zdystansowany, z zachwytem i z zainteresowaniem. Oraz okazjonalnie zawieszać się w tym.

I z tego wszystkiego, gdzieś na końcu pojawiają się prace.

Na powyższym zdjęciu: ciężko pracując lub ciężko nazwać to pracą. W pracowni można też patrzeć na kredki, prace i gadżety zajmujące przestrzeń poprzez butelkę wody mineralnej.

 

For you I’m burning

 

Lack of the studio is a good moment to ask a question: What is the studio for?

First and not really precise answer would be to make art.

There is some truth in it, insomuch as something is produced in the studio, as a form of taxation of the time spent, often as a way of explaining to oneself a regular abiding there, in a state people burdened with the curse of work call idleness.

It is however not the answer to a question what for, anymore than to what is done there.

More a goal in itself, being in the studio always takes form of some kind of activity, rational or irrational: sleeping, rocking in a chair, sharpening pencils until they are gone, dangling with head down looking as the stream of saliva from mouth forms a puddle on the floor, smoking cigarettes if one smokes them, not smoking cigarettes since one got rid of smoking them, measuring things, chatting with others, chatting with others in the head, making plans, preparing food, eating, making coffee and tea and drinking them, painting walls and floor white, preparing storage shelves for works, collecting tools, nails, nuts and bolts, preparing boxes for the works, arranging paints  on the table, glancing through the notebooks, checking Facebook, getting dressed and undressing the work clothes, meeting people. And above all: staring.

Studio is a place where one can stare with impunity and premeditation at anything in a honest, friendly, rude, pushy, pursuing, cold, distant, awed, interested way. And occasionally space out on it.

And from all of that, works emerge in the end.

On the photo above: working hard or hardly working. In the studio one can stare at crayons, random art and things taking up the space through a bottle of mineral water.

%d bloggers like this: